Z wielką przyjemnością przedstawiam i gorąco polecam
gniazdka według przepisu Basi, Flowerka. To moje ulubione pączki i gdyby nie
ryzyko utycia do kosmicznych rozmiarów, mogłabym je jeść w nieprzyzwoitych
ilościach. Przepięknie się prezentują, ale wierzcie mi, to nic w porównaniu z
tym, jak smakują. Są delikatne niczym puch, o cudownej strukturze,
wilgotne w środku i do tego nie za słodkie. Jak dla mnie pączki marzeń.
Basiu, dziękuję.
Składniki na gniazdka:
- 200ml wody
- szczypta soli
- 100g mąki pszennej (u mnie tortowa)
- 50g masła
- 2 duże jajka
- 1 żółtko
Dodatkowo:
- 1 litr oleju rzepakowego do smażenia
- 200g cukru pudru
- 2-3 łyżki gorącej wody
- papier do pieczenia
Sposób przygotowania:
W garnku zagotowujemy wodę z masłem i solą.
Gdy masło się rozpuści zmniejszamy ogień, dodajemy mąkę i energicznie mieszając
gotujemy do momentu, aż masa stanie się jednolita i
zacznie odchodzić od brzegów garnka. Studzimy.
Do chłodnej masy dodajemy pomału jajka oraz
żółtko, stale delikatnie mieszając, najlepiej mikserem na wolnych obrotach.
Mieszamy tylko tyle, aby wszystkie składniki dokładnie nam się połączyły.
Czas na przygotowanie gniazdek. Aby było
łatwiej przekładać pączki na rozgrzany olej korzystam ze sprytnego sposobu
podpatrzonego przez Basię u Dorotus76.
Papier do pieczenia tniemy na 16 kwadratów o
boku o długości 10cm i każdy z jednej strony smarujemy olejem – na posmarowaną
stronę będziemy wyciskać ciasto.
Rozgrzewamy olej (do około 170-180°C). Nie
może być za zimny, bo pączki nasiąkną nam tłuszczem i nie będą smaczne.
Na
każdy kwadrat wyciskamy szprycą z „gwiazdkową” końcówką koła o średnicy około 6-7cm.
Im wyciskany rulonik ciasta będzie grubszy, tym gniazdka wyjdą pulchniejsze.
Uwaga: należy zwrócić uwagę, że im mamy grubsze gniazdka, tym dłużej powinny
się smażyć, aby nie wyszły nam surowe w środku. Nie można jednak przesadzić, bo
mogą nam zbyt nasiąknąć olejem.
Gdy gniazdka naszykowane, łapiemy za
papierowe kwadraty i ostrożnie obracamy nad rozgrzanym olejem – tak, aby krążek
ciasta znalazł się w oleju, a nasze palce nad nim. Idąc za sugestią Flowerka wcześniej
zaginam sobie jeden z rogów papierka, aby było mi łatwiej dbać
o bezpieczeństwo swoich palców. Z nich nie chcę mieć smażonki… Spokojnie
czekamy, około minuty, aż papier się odklei. Nie należy go odrywać, bo istnieje
ryzyko, że gniazdko nam nie wyrośnie. Pączki smażymy z obu stron na złoty kolor,
około 4 minut z każdej strony. Usmażone wykładamy na papierowy ręcznik, aby
odsączyć z tłuszczu.
Cukier puder mieszamy z gorącą wodą. Lukier
powinien być gęsty. Smarujemy nim pączki i odstawiamy, aby lukier wysechł. Ten
moment z reguły w moim wykonaniu się nie udaje i gniazdka, jeszcze lepkie
od lukru, od razu są zjadane, ale może Wam pójdzie lepiej.
Smacznego.
Az sie czerwienie tak mi milo, ze sie pokusilas po moj przepis. Jeszcze mi przyjemniej, ze ci smakowaly. Ja je uwielbiam i wyciagam lapki w strone gniazdek :) Pozdrawiam, Basia
OdpowiedzUsuńBasiu, Twój przepis jak dla mnie jest idealny. Robię je z wielką przyjemnością, bo są po prostu boskie <3
OdpowiedzUsuń