U mnie na Śląsku mawiało się na
nie także makaroniki i pod taką nazwą mam je zapisane w starym babcinym zeszycie. Są pyszne, mają chrupiącą
skórkę i mięciutkie wnętrze, nie są za słodkie, za to mocno kokosowe. Ach… I do
tego robi się je błyskawicznie. Jeśli macie białka na zbyciu, koniecznie ich
spróbujcie.
Składniki:
- 9 białek z
dużych jajek
- 1 szklanka
cukru
- 1 łyżka
octu jabłkowego
- 3 łyżki
budyniu waniliowego
- 460g
wiórków kokosowych
- ½ łyżeczki
sody oczyszczonej
- szczypta
soli
Sposób
przygotowania:
Nagrzewamy piekarnik do 170°C
(bez termoobiegu). Dużą blachę wykładamy papierem do pieczenia.
Białka ze szczyptą soli ubijamy
na sztywno (najwygodniej zrobić to mikserem) i pomału, po łyżce, dodajemy
cukier – ciągle ubijając. Zmniejszamy obroty w mikserze na niskie i dodajemy po
kolei: ocet jabłkowy, proszek budyniowy, sodę, a na końcu wiórki kokosowe.
Łyżeczką nabieramy ciasto (1
bardzo kopiasta łyżeczka = 1 porcja) i układamy na blaszce do pieczenia,
tworząc kopczyki. Gotowa blacha powinna wyglądać jak łąka po inwazji kretów.
Pieczemy 15 minut, po czym
zmniejszamy temperaturę do 150°C (bez termoobiegu) i pieczemy jeszcze 5 minut.
Studzimy na kratce. Z tej porcji
wychodzi około 40-50 sztuk ( w zależności od wielkości kokosowych kopczyków).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)
Zostanie opublikowany po zaakceptowaniu przez moderatora.