Jedna z moich ulubionych jesienno-zimowych zup tak
zwanego „codziennego stosowania”. Pozostałe to barszcz ukraiński,
zalewajka i grochówka. No bo czego chcieć więcej w
ponure, zimne popołudnie, gdy człowiek wraca z pracy zmęczony, z żołądkiem przyklejonym
do kręgosłupa? Talerz gorącej, sycącej zupy, a do tego pajda świeżego chleba z
chrupiącą skórką – marzenie. Nie wiem jak Wasze, ale moje ślinianki na samą
myśl ostro ruszają do pracy. A i buzia zaczyna się śmiać.
Zawsze gotuję więcej, bo kapuśniak ma to do siebie, że
im więcej razy odgrzewany, tym smaczniejszy.
Składniki:
-
70 dag kiszonej kapusty
-
50 dag chudych żeberek wieprzowych
-
30 dag kiełbasy zwyczajnej lub jałowcowej
- 1
cebula
-
50 dag ziemniaków
- 4
ząbki czosnku
- 2
łyżki oleju
- 2
marchewki
- 1
pietruszka
- 1
łyżka majeranku
- 2
liście laurowe
- 3
ziarenka ziela angielskiego
- 3
ziarenka jałowca
-
sól i świeżo zmielony czarny pieprz
Sposób przygotowania:
Żeberka kroimy na mniejsze kawałki. Obieramy cebulę i
razem z kiełbasą kroimy w kostkę. Na patelni rozgrzewamy olej i
przesmażamy żeberka z kiełbasą i cebulą. Odstawiamy.
Marchewki i pietruszkę obieramy i trzemy na tarce na
grubych oczkach.
Kapustę odciskamy (sok zostawiamy), szatkujemy. Jeśli
jest zbyt kwaśna – płuczemy. Zalewamy 2-2,5 l wody i zagotowujemy. Po
zagotowaniu próbujemy wodę. Jeśli jest dla nas zbyt kwaśna – odlewamy, zalewamy
kapustę świeżą wodą i ponownie zagotowujemy. Znowu smakujemy. Gdy test
wypadnie pozytywnie, dodajemy starte warzywa oraz przesmażone mięso z cebulą,
liście laurowe, ziele angielskie i jałowiec.
Obieramy czosnek, kroimy na plasterki i także wrzucamy
do garnka. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem i gotujemy do miękkości.
Obieramy ziemniaki, kroimy w grubszą kostkę i gotujemy
w małej ilości wody w osobnym garnku, ale tak, aby pozostały delikatnie
twardawe.
Wyjmujemy z gotującej się kapusty ugotowane do
miękkości żeberka, oddzielamy mięso od kości i kroimy na kawałki. Wrzucamy z
powrotem do kapusty razem z podgotowanymi ziemniakami, dodajemy majeranek
(rozcierając go w dłoniach, aby wydobyć aromat), próbujemy i ewentualnie
jeszcze doprawiamy (sól, pieprz, pozostały z odciskania sok z kapusty). Gotujemy
wszystko razem na małym ogniu (tylko takim, aby spokojnie zupa sobie „bulkała”)
około 20 minut.
Teoretycznie teraz powinno się dać kapuśniakowi
odpocząć do następnego dnia, aby się „przegryzł”, ale u mnie ten numer nigdy
jeszcze się nie udał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)
Zostanie opublikowany po zaakceptowaniu przez moderatora.